Dziennikarz z szóstym zmysłem

ul. Adama Mickiewicza 36, 20-466 Lublin   
tel./fax (81) 744-07-37, e-mail: poczta@lo6.lublin.eu
Adres ePUAP: /lo6lublin/SkrytkaESP

    

Wesoła, żywiołowa, z pasją podchodząca do
zawodu nauczyciela...
Pani Ewa Damięcka Wilczek
Każdy uczeń wie, że to wuefistka z naszej szkoły.
Nie wszyscy jednak są świadomi tego, że to także
była zawodniczka Montexu Lublin (dzisiejszej
Perły), wielokrotna mistrzyni Polski, która dziś
angażowana jest do komentowania meczów na
żywo!
Zapraszamy do bliższego poznania Pani Ewy
Damięckiej Wilczek.

 

 

Alan Podlecki: W czerwcu można było usłyszeć Pani głos podczas meczu Perły Lublin i Zagłębia Lubin. Było to spotkanie na najwyższym poziomie. Jak to się stało, że wystąpiła Pani w roli komentatora sportowego?

Ewa Wilczek: Zostałam zaproszona przez telewizję. Do tej pory zazwyczaj występowałam w charakterze eksperta. Po raz pierwszy zaproponowano mi komentowanie meczu. Było to dla mnie nowe doświadczenie. Wydaje mi się, że w jakiś sposób się sprawdziłam, bo nie słyszałam negatywnych opinii na temat mojego komentowania. Nie jest to proste, bo trzeba szybko reagować, a mecze piłki ręcznej są bardzo dynamiczne.

AP: Każdy zdaje sobie sprawę z tego, jak trudno jest występować na żywo. Jak długo przygotowywała się Pani do tego meczu?

EW: Szczerze mówiąc nie miałam zbyt wiele czasu, aby do niego się przygotować. Generalnie działam bardzo żywiołowo. Przed meczem przypomniałam sobie nazwiska zawodniczek, które występowały w przeciwnej drużynie, bo nasze lubelskie są mi doskonale znane. Przeczytałam dodatkowo historię, ile meczy było wygranych i ile przegranych, żeby móc swobodnie mówić o danej akcji.

AP: Czy komentatorzy mają przy sobie jakieś ściągawki albo może ktoś podpowiada im przez słuchawkę, co mówić?

EW: Miałam ściągawki tylko z nazwiskami, bo komentowałam mecz i nie znałam przeciwnego zespołu. Zapisałam sobie, kto gra i przy niektórych nazwiskach dopisywałam cechy charakterystyczne, typu ilość meczy rozegranych w reprezentacji lub z jakiego kraju pochodzi, bo grają także zawodniczki, które nie są Polkami. Przez słuchawkę mamy tylko łączność z wozem transmisyjnym i wiemy, o której godzinie wchodzimy na antenę i schodzimy z niej. Natomiast, co mamy mówić, nikt nam niestety nie podpowiada. (śmiech)

AP: Piłka ręczna jest teraz bardzo popularną dziedziną. Mecze ogląda cała Polska. Zapewne towarzyszy Pani stres podczas komentowania wydarzeń sportowych?

EW: Stres mi nie towarzyszy. Jako zawodniczka, wchodząc na halę, żeby rozegrać mecz, gdy usłyszałam pierwszy gwizdek, tak naprawdę przestawałam go odczuwać i skupiałam się na zadaniu, które miałam przed sobą. Myślę, że mam to już tak wytrenowane i zakorzenione w mojej głowie, że tutaj stresu nie było. Bardziej koncentrowałam się na tym, żeby moje komentarze nie były subiektywne, aby o nikim nie wyrazić się źle i żeby moje opinie były trafne. Musiałam tak dobierać słowa, aby posługiwać się poprawną polszczyzną, bo cały mecz był transmitowany na żywo.

AP: Czy zdarza się Pani wypowiadać bardziej przychylnie o osobach z drużyny bliższej Pani sercu?

EW: Nasze Perły Lublin są bliskie mojemu sercu, bo spędziłam z nimi kilkanaście lat. Rozegrałam z tą drużyną mecze, które przyniosły największe sukcesy i byłam mistrzynią Polski. Dzisiaj grają jeszcze trzy zawodniczki, z którymi ja występowałam. Staram się nie być subiektywna, bo tego wymaga profesjonalizm i za każdym razem próbuję podchodzić kompetentnie i mówić o wszystkich jednakowo. Niemniej jednak może więcej mówię o drużynie lubelskiej niż o innych i bardziej skupiam się na tym, co jej się udało, a nie na porażkach, ale taka już jestem z natury.

6AP: Jak ocenia Pani grę naszych zawodniczek z Perły Lublin?

EW: W tym sezonie zawodniczki mają lepszą formę, co widać. Zespół został przebudowany, jest dziewięć nowych reprezentantek. We wtorek był mecz na szczycie kolejki z Zagłębiem Lubin, mistrzem Polski i dziewczyny z Lublina wygrały różnicą dziewięciu bramek. Widać wykonaną pracę, która idzie w dobrym kierunku. „Plama” w zeszłym sezonie, który zakończyliśmy z brązowym medalem była dla Lublina porażką. Teraz gra wygląda zdecydowanie lepiej. Trener - Monika Marzec wykonała kawał dobrej pracy a dziewczynom naprawdę chce się grać i wygląda to bardzo dobrze. Myślę, że będzie atrakcyjniej w tym sezonie. Jest realna szansa, aby korona mistrza Polski wróciła do Lublina.

AP: Jest Pani nie tylko sportsmenką, ale także nauczycielką. Jak to się stało, że wybrała Pani ten zawód?

EW: Wyszło to spontanicznie, najpierw, grając zawodowo w piłkę ręczną, stwierdziłam, że warto się z kimś tym podzielić. Z wykształcenia jestem pedagogiem. Od zawsze lubiłam pracę z dziećmi i młodzieżą. Myślę, że to poszło bardziej automatycznie. Najpierw zaczęłam pracę w gimnazjum, a obecnie pracuję w szkole podstawowej i w naszej Szóstce. Lubię przekazywać to, czego ja sama się nauczyłam. Uważam, że sport bardzo kształtuje charakter oraz że w życiu trzeba mieć pasję, bo człowiek bez hobby i pasji moim zdaniem jest bardzo ograniczony.

AP: Gdyby mogła Pani cofnąć się w czasie, czy wybrałaby Pani zawód nauczyciela ponownie?

EW: Myślę, że tak. Ta praca sprawia mi ogromną przyjemność i czerpię z niej nadal dużą satysfakcję po 10 latach pracy z młodzieżą, a tak naprawdę trochę dłuższej, bo wcześniej byłam trenerką.

Patrząc z perspektywy czasu myślę, że na pewno nie zmieniłabym zawodu i nadal chciałabym rozwijać się w tym kierunku. W tej chwili my nauczyciele jesteśmy trochę niedoceniani. Własne dzieci staram się tak wychowywać, żeby traktowały nauczyciela z szacunkiem, jako autorytet, a myślę, że nie wszyscy tak na to patrzą.

Rozmawiał Alan Podlecki kl. 2C

VI Liceum Ogólnokształcące im. Hugona Kołłątaja

ul. Adama Mickiewicza 36
20-466 Lublin
tel./fax (81) 744-07-37
e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.